10 października 2012

To co lubią kobiety...


Nie jest łatwo tworzyć ciekawego bloga, z niezłym tekstem i inspirującym przesłaniem. Takiego fajnego, który będzie przyciągał czytelników nie tylko jednorazowo ale tak, żeby zostali na dłużej i ochoczo sprawdzali czy nie pojawiło się u nas nic nowego. Łatwiej mają ludzie z pasją, którzy na stronach sprzedają nam swoje hobby, w końcu mają o czym opowiadać. Niestety, nie należę do tych osób. Niewyobrażalnie trudno jest pisać bloga o niczym, a raczej starać się. Każdy dzień to poszukiwanie ciekawego tematu i  chociaż ta strona powstała abyśmy mogły komentować to co nas bawi i denerwuje to okazuje się, że takich rzeczy wcale nie ma wiele. Tragedia, dlatego właśnie nie popieram spontanicznych decyzji. Teraz jednak należy wywiązać się ze zobowiązań, a w tym miesiącu jeszcze nic nie napisałam!
Przed chwilą myjąc włosy wpadłam na ciekawy temat, w głowie ułożyłam sobie tekst i uradowana spokojnie dokończyłam. Niestety jak to z łazienkowym geniuszem bywa zapomniałam o wszystkim od razu po opuszczeniu pomieszczenia. Na szczęście pojawiło się coś nowego, nie tak fajnego ale coś co na dzień dzisiejszy okropnie mnie denerwuje. Historia zaczęła się kiedy stwierdziłam, że nawet w zimie fajnie byłoby założyć spódniczkę. Na moje nieszczęście zamarzyły mi się nowe, pasujące nie tylko do spodni buty. Mówię nieszczęście bo na świecie nie ma ładnych butów w przystępnej cenie. Nie oczekuję wiele, tylko pary ładnych i dość solidnych kozaków/botków! Ponoć jak czegoś bardzo chcemy to wszechświat robi wszystko aby nam to ułatwić, a więc chcę i czekam, a przy tym zadaję sobie pytanie: czy tylko ja mam ten problem?! 



Pocieszenie nadeszło w drodze do szkoły: nie tylko ja nie mogę patrzeć na niektóre buty, niektórzy w rozpaczy wyrzucają je przez okna... samochodów... pędzących. ;) 


1 komentarz:

  1. Hah, bardzo sympatyczne zakończenie notki :) Ja również mam problem z kupnem bucików, ale ostatnimi czasy nabyłam śliczne, beżowe kozaczki w CCC. Cena... no nawet przystępna, bo w granicach tych stu złotych. Łazienkowe geniusze mają to do siebie, że zawsze wylatują z głowy, gdy wychodzimy z wanny. Ja też to mam. I bardzo mnie to denerwuje. Ale nie martw się, jeśli geniusz jest naprawdę wielkim geniuszem to z głowy nie wyleci.
    Pozdrawiam i dodaję do obserwatorów :D

    OdpowiedzUsuń