30 września 2012

Jaka płaca taka... płaca..

... jak głosi napis nad szkolnym bufetem. ;)
Weekendowe prace potrafią człowieka doprowadzić do "padnięcia na ryj". Ośmiogodzinny zapieprz to zdecydowanie za ciężkie zajęcie jak dla mnie. Mnie, która całe życie była rozpieszczana do granic możliwości. :> Ale jeśli chce się mieć pieniądze na waciki i benzynę, która jest piekielnie droga ( czytałam, że kierowcy mają spodziewać się obniżek cen paliw, ale kiedy to nadejdzie i czy w ogóle?:> ). Człowiek wraca zmęczony, narzeka cały czas, a tylko jedna rzecz, może sprawić że się uśmiechnie. Nadchodząca wypłata, huhu!
Jednak w klasie maturalnej trzeba uważać z nadmiarem zajęciem, bo wiadomo, matura najważniejsza, bla bla, bla. Jak przez dwa lata wspominanie o niej się nasilało, tak trzeciego roku jest to słowo dnia., co nie przeszkadza, że w naszej szkole bardziej się liczy czy gabloty na korytarzach są zapełnione niż fakt, jak uczniowie zdadzą maturę. Mimo to mają zdać ją jak najlepiej, a jeśli istnieje ryzyko, że nie dadzą rady jakiemuś przedmiotowi to szkoła zrobi wiele by im to utrudnić. Przykładowo: osoba, która chce zaliczyć maturę na poziomie rozszerzonym z języka polskiego, ma obowiązek trzy razy w semestrze zaliczyć arkusz maturalny na tym właśnie poziomie. Nie rozumiem tego, jeśli ktoś chce spróbować swoich sił, to dlaczego mu to utrudniać. Przecież dodatkowe przedmioty to jak sama nazwa wskazuje DODATKOWE, mogą pójść świetnie, ale jeśli się nie powiedzie, to nic się nie stanie. No ale cóż, "jesteśmy niewolnikami statystyk". ;P

A teraz coś na poprawę humoru ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz